Trzecia księga Samuela

 

/Apokryf znaleziony na strychu./

 

 

Dawid był synem Jessego, niespełna trzydziestoletnim młodzieńcem o pięknych rudych, opadających na ramiona włosach. Pierwszą gitarę elektryczną dostał od ojca, jeszcze zanim nauczył się rzucać kamieniem do celu i posługiwać procą. Była nagrodą za dobre wyniki w nauce, ale Jesse nie mógł przewidzieć, że Dawid zacznie przedkładać grę na gitarze nad sztukę walki wręcz, która mogła się okazać o wiele bardziej pożyteczna w ówczesnej sytuacji państwa niż jakieś brzdąkanie.

Doszło do tego, że zamiast głodnych kawałków nadawanych przez tamtejsze stacje radiowe, Dawid słuchał nocami zabronionych rozgłośni zza Morza Śródziemnego. A więc sprawy zaszły aż tak daleko – pomyślał Jesse ze łzami w oczach, gdy pewnej gwiaździstej i zimnej nocy uniósł koc i zobaczył Dawida z tranzystorem przystawionym do ucha. Nie należał do ludzi porywczych, ale tym razem nie zdzierżył i i roztrzaskał radio o swoją czaszkę aż kondensatory i oporniki zaczęły fruwać po całej komnacie. Głośniki rozdeptał sandałem jak niedopałek papierosa.

W Dawidzie dojrzewał tymczasem bunt. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży filistyńskich napletków, kupił pierwszy wzmacniacz Marshalla. Zanim sędziwy Jeese połapał się w sytuacji, Dawid założył pierwszy zespół. Na bębnach zasuwał jego przyjaciel Jonatan, który był synem Saula. Próby odbywali w garażu rydwanów. Nie grzeszył dobrą akustyką, ale innego wyjścia nie mieli.

Mijały tygodnie, za nimi miesiące a Dawid robił coraz większe postępy w grze na gitarze. Był częstym gościem na dworze królewskim. „A kiedy zły duch zesłany przez Boga napadał na Saula, brał Dawid cytrę i grał. Wtedy Saul doznawał ulgi, czuł się lepiej, a zły duch odstępował do niego” /1 Sm 16,23/.

To właśnie wtedy, podczas tych wizyt wypełnionych muzyką i poezją, wpadła Dawidowi w oko córka Saula. Król strzegł jej cnoty jak tylko mógł przed podchodami czynionymi przez oficerów, których ścinał na poczekaniu, tudzież wtrącał do lochów wilgotnych jak trzęsawiska na dalekiej północy lub wysyłał na pewną śmierć. Wielokrotnie Dawid z gitarą stał pod balkonem królewskiej córki i wabił ją granymi z zapałem standardami. Dziewczyna odwzajemniała uczucie Dawida, lecz na przeszkodzie ich miłości stał król. W zamian za jej rękę, zażądał od Dawida stu napletków Filistynów.

Skąd ja wezmę sto napletków. Dziesięć, dwadzieścia, no – góra trzydzieści, potrafię zrozumieć, ale sto – wątpliwości nachodziły Dawida o każdej porze dnia i nocy.

Był już wtedy u szczytu popularności. Zespół Dawida koncertował z powodzeniem w całym królestwie i poza jego granicami, zapełniając do ostatniego miejsca sale koncertowe. Miał swoją oddaną publiczność, gotową zrobić dla niego wszystko, niczym wojownicy wyruszający na przegraną z góry walkę. Jedynym sposobem na szybie pozyskanie filistyńskich napletków, wydawało się Dawidowi wykorzystanie tego bezgranicznego uwielbienia. W trakcie jednego z koncertów, zanim Filistyni zostali wrogami, przeszło stu ich żołnierzy odpowiedziało na wygłoszony ze sceny apel Dawida o sto napletków. Podczas jednego z utworów sięgnęli po noże i dokonali w transie samo okaleczenia, aż krew sikała po ścianach. Napletki złożyli u stóp Dawida. Ten zebrał je w jeden worek i rzucił przed nos Saulowi, któremu oko zbielało ze zdumienia. Odtąd Dawid został zięciem Saula.

Dawid doskonalił grę na gitarze i czynił coraz większe postępy, a kobiety … no cóż, kobiet mógł mieć już wówczas na pęczki, czego dusza a raczej ciało zapragnie. Były na wyciągnięcie ręki. Nie mógł pochwalić się nadzwyczajną urodą, gdyż nie pozwalał na to zbyt mały wzrost ani kolor włosów.

Dla Abigail skomponował jeden ze swoich najlepszych utworów pod tym samym tytułem, który później gościł przez prawie pół roku na szczytach list przebojów. Na domiar złego zakochał się w Batszebie, żonie Uriasza Chetyty. Wystawił go w walce na pewną śmierć, co nie podobało się Panu, ale Dawid osiągnął swój cel. Nie mógł wtedy przewidzieć, że kobiety sprowadzą na jego głowę zgubę, podobnie jak to się stanie z synem Salomonem. Dotychczas poprawne a nawet przyjazne stosunki Dawida z Saulem, ulegały pogorszeniu. Nie wiadomo jaki wpływ miała na nie próba, na którą wystawił Dawida Saul licząc, że nie zdobędzie stu napletków, a jaki rosnąca popularność Dawida. Nie żywił Dawid w sercu urazy do Saula. Dobiegała końca trasa koncertowa promująca najnowszą płytę zespołu Dawida, gdy nadeszła wstrząsająca wiadomość o śmierci Saula. Zamiast palić na scenie gitarę, Dawid rozdarł przed publicznością szatę i głowę posypał popiołem. Ludzie wstali z miejsc i zawyli z rozpaczy.

Źle się działo w państwie. Filistyni stali się z dnia na dzień wrogami. Jak by tego było mało, Dawidowi urosła silna konkurencja w postaci zespołu założonego przez Goliata. Niektórzy szeptali, że Goliat jest lepszym gitarzystą od Dawida. Nie ulegało wątpliwości, że wcześniej czy później musi dojść do konfrontacji. Wszyscy ostrzyli sobie zęby na myśl o koncernie stulecia. Widzieli Dawida i Goliata stających w samo południe na estradzie, twarzą w twarz, gitara w gitarę.

Gdy nadszedł ten dzień, sala była wypełniona do ostatniego miejsca. Wysoki na sześć łokci i jedną piędź Goliat pochodził z Gat. Uchodził za niezłego harcownika. Bali się Goliata nawet muzycy jego własnego zespołu, ale Dawid nie czuł przed nim respektu.

Rozpoczął się jam session. Jonatan swingował na bębnach. Cztery ósemki z kropką i cztery szesnastki w jednym takcie. Dwie pierwsze ćwierćnuty, ósemka z kropką i szesnastka a następnie jeszcze jedna ćwierćnuta. Publiczność wyła z zachwytu. Dawid krzesał iskry ze swojej gitary. Goliat, który ponoć kładł trupem lwy i niedźwiedzie, wzgardził Dawidem. Wtedy Dawid przeszedł do kontrataku. Kilkoma szarpnięciami sześciu rozpalonych do białości strun, wydobył z białego Fendera najlepszy riff świata, zabrzmiało:

„Pobił Saul tysiące,

Dawid dziesiątki tysięcy”. /1Sm 18,7/

Nie mógł znieść takiej zniewagi Goliat i w tej chwili padł martwy. Jego wiśniowy Gibson wydał ostatnie tchnienie. Podbiegł do Goliata Dawid i gryfem gitary odrąbał głowę rywala. Wydał z siebie okrzyk wojenny, słyszany aż po krańce ziemi. Dawid zabrał głowę Goliata do Jerozolimy, a trupy filistyńskie leżały na drodze z Szaaraim do Gat i Ekrom.

Tak kończy się historia Dawida i Goliata. W tym miejscu urywa się apokryf znaleziony na strychu. Z przekazów ustnych dowiadujemy się, że z biegiem czasu Dawid bardzo posunął się w latach, nie mógł się rozgrzać, choć nakrywano go kocami. Swoim następcą mianował Salomona, ale to już zupełnie inna historia.

 

Opowiadanie zamieszczone w antologii „Willa Radogoszcz”, Grodzisk Mazowiecki 2010.