Łazarz

 

– Ruszyłbyś w końcu tyłek i poszedł zobaczyć, co się dzieje w Wieczerniku albo przynajmniej pogadał z Jego uczniami – powiedziała Marta.

– Daj mu spokój. Niedawno arcykapłani chcieli go pojmać razem z Jezusem. Ledwo się im wywinął. Do dzisiaj nie może dojść do siebie – powiedziała Maria.

– Nic nie robi tylko całymi dniami siedzi w kącie i patrzy się gdzieś w dal. Zaczyna działać mi na nerwy. I zero wdzięczności. Każdy na jego miejscu by się cieszył, tylko nie on. Ty to rozumiesz? – spytała Maria.

– Nigdy nie zwierzał mi się, nie opowiadał, co widział po tamtej stronie.

– Na początku wydawało mi się, że jest zadowolony z powrotu do życia. Teraz zaczynam mieć wątpliwości.

– I te jego częste zmiany nastroju. Raz siedzi w kącie tak jak teraz, by za chwilę wyjść na ulice i ryzykować życiem. Jakby już nie bał się śmierci.

– Ale jeszcze raz będzie musiał przez nią przechodzić. Wskrzeszenie to nie to samo, co zmartwychwstanie, o którym wszyscy teraz mówią.

– No właśnie, może powodem jest to, że przestał być w centrum uwagi.

– Jeszcze nie widziałam, aby po kimś tak płakał, jak po nim …

– Trochę mi go szkoda. Jeszcze raz będzie musiał przez to wszystko przechodzić.

– Co masz na myśli?

– Chociażby miłość. Jeśli nieszczęśliwie się zakocha … Cierpienia z powodu kobiety, zawiedzionej miłości, erotyczne pragnienia, które nie będą mogły być zaspokojone.

– Dlaczego zakładasz najczarniejszy scenariusz. Może wszystko zakończy się happy endem, jak w piosenkach. Dana mu została niepowtarzalna szansa, aby nie popełnił więcej tych samych błędów.

 

Gdy kobiety rozmawiały, Łazarz wyszedł z izby. Skierował się w stronę grobu, który do niedawna miał być miejscem jego wiecznego spoczynku. Nie znalazł płócien, w które owinięte było jego ciało. Może ktoś zabrał na pamiątkę, przemknęło mu przez myśl. Ludzie opowiadali mu później, że podobno już cuchnął.

W jego stronę biegła Maria. Stanęła przed nim, nie mogąc złapać oddechu.

– Wyszedłeś tak nagle … Wszędzie cię szukamy. Jesteś jeszcze zbyt słaby. Nie powinieneś chodzić samemu. Martwiłyśmy się o ciebie …

– Niepotrzebne – odpowiedział Łazarz.

– Co tu robisz?

– Wspominam.

– Chyba nie masz pretensji o ten olejek, który wylałam na Jego głowę i nogi.

– Daj spokój. Nie o to chodzi. Dopiero teraz zrozumiałem.

– Co zamierzasz?

– Jeszcze nie wiem.

– Masz do mnie i do Marty żal?

Łazarz milczał jak grób, który niedawno opuścił.

– Nie zaprzeczaj, przecież widzę, co się z tobą dzieje.

– No właśnie, czy ktoś was o to prosił. Jeśli wierzycie w to, co mówi to, po co prosiłyście, aby mnie wskrzesił?

Maria spuściła głowę na piersi.

– Kochamy cię. Nie zdążyliśmy nacieszyć się sobą. Wydawało nam się, że tak będzie lepiej.

– Chyba dla was, nie dla mnie – odparł rozgoryczony.

– On płakał po twojej śmierci. Jeszcze nigdy nie widziałam Go płaczącego. Podobno kiedyś zapłakał tylko nad Jerozolimą, ale nie widziałam tego.

– Tak, wiem – odpowiedział chłodno Łazarz. Zrobił to, aby się popisać przed swymi uczniami.

– Nie mów tak. Jesteś niesprawiedliwy. Możemy ci jakoś pomóc?

– Sam nie wiem. Wydaje mi się, że nie mam czego tu szukać – Łazarz rozejrzał się wokół siebie, ale Maria nie miała śmiałości pytać, czy chodzi mu o Betanię czy o życie tu, na ziemi.

– Czasami wydaje mi się, że wszystko już przeżyłem. Dzień jest podobny do dnia, a noc do nocy. Wtedy miałem cel w życiu. A teraz … – zawiesił głos.

– Jesteś jeszcze młody, całe życie przed tobą – próbowała go pocieszyć. Możesz mówić ludziom o tym, co tam widziałeś.

 

Tak, to ostatnie brzmiało dosyć rozsądnie – przemknęło Łazarzowi przez myśl. Ale z drugiej strony miał wątpliwości, czy słowa mogą cokolwiek zmienić. Przecież widzieli jak został wskrzeszony. I co? I nic. Takiego Jana po prostu skrócili o głowę.

Już teraz pokazywali go palcami. Słyszał jak za jego plecami szeptają: popatrz to ten, którego wskrzesił. Na początku nawet dzieci podbiegały do niego, aby choćby dotknąć jego szaty. Nawet Maria i Marta wpatrywały się w niego, czy nie jest duchem Dały mu jeść i nie odwracały wzroku od jego twarzy. A głodny był wtedy niemiłosiernie. Jak po dobrym seksie.

Czy coś stracił przez te dni, kiedy nie był obecny ciałem tu na ziemi. Nie, nie sądzę – odpowiedział sam sobie. Kilka plotek, którymi żyła Betania i nic więcej. Teraz czuł się jakby powrócił z dalekiej podróży. Nie takiej do Jerozolimy, ale dalszej, może z podróży do Polski albo do gwiazd – myślał Łazarz. Czy kiedykolwiek ludzie będą tam podróżować?

Co też tym kobietom przyszło do głowy, aby prosić Go o wskrzeszenie. Też kochał bardzo swoje siostry, ale bez przesady. Każdy musi kiedyś umrzeć. Jedni wcześniej, inni później. On będzie umierał dwa razy. Trzeba przyznać, trochę to nietypowe. Zastanawiał się, czy postąpiłby tak samo, jak one.

W Betanii, po tym co się stało nie mógł się czuć bezpiecznie. Odnosił wrażenie, że ktoś czyha na jego życie. Przyłapał się na tym, że często ogląda się za siebie. Nie było wśród żywych Tego, który jeszcze raz przywróciłby go do życia. Był zdany tylko na siebie. Dwa razy ten sam numer nie przejdzie.

Przynajmniej teraz wszyscy mówili nie o nim, ale o tym co się stało w Jerozolimie. To było coś o wiele większego. Miał wyrzuty sumienia, że źle oceniał, Tego, który go wskrzesił. Czy wierzył, że można zostać nie tylko wskrzeszonym, ale także zmartwychwstać? Tego pierwszego był chodzącym dowodem, ale skoro można być wskrzeszonym to Ten, który tego dokonał mógł także zmartwychwstać.

Dziwię się, że po tym czego dokonał tu w Betanii, jeszcze ktoś mógł mieć wątpliwości – pomyślał.

Maria i Marta pytały się mnie, dlaczego nie byłem wtedy z Jerozolimie razem z Jego uczniami. Mają sporo racji, ale byłem zbyt zszokowany tym, co się zaczęło dziać po tej historii ze mną. A czy cokolwiek by to dało? Miałem chwycić za miecz jak jeden z nich.

Jeszcze dzisiaj wszystko jest dla mnie takie świeże. Inni nie mogą sobie pozwolić na taki komfort jak ja – myślał Łazarz. Dla nich śmierć to śmierć. Mówią, że raz kozie śmierć. Skąd się wzięło do licha to powiedzenie?

Siostry zawsze mówiły, że za dużo myślę. Chyba miały trochę racji. Co zrobić, żeby wrócić do swojego dawnego życia, dawno przerwanych przez śmierć planów. Jestem jak pacjent wybudzony z głębokiej śpiączki, ale tylko ja wiem, że to nie był piękny sen. Piękny był, ale nie sen. Nie jestem nawet w stanie tego opowiedzieć.

Gdy przychodził do naszego domu razem z uczniami słuchałem go z zainteresowaniem, ale czy wierzyłem? Dopóki nie umarłem i nie zostałem wskrzeszony, chyba nie. Znałem na pamięć te historie, że śmierć przyjdzie niczym złodziej.

Jestem prostym człowiekiem. Jak większość ludzi żyłem, nie myśląc o śmierci, nie mówiąc już o tym co później. I to był błąd. Duży błąd.

Dał ci drugą szansę. Nie możesz jej zmarnować – tak mi wczoraj przy wieczerzy powiedziała Marta.

– Szkoda, że nie mogłem się narodzić na nowo i zacząć wszystkiego od początku – powiedział Łazarz.

–  Nie wymagaj zbyt wiele – dodała Maria.

– Rozumiem, że przed Jego śmiercią byłem dla nich niewygodny jako – powiem nieskromnie – bohater jednego z Jego cudów, kto wie, czy nie największego, ale teraz … Po tym, co się stało w Jerozolimie nie powinni mieć wątpliwości.

– To się tylko tobie tak wydaje. Musisz być przygotowany, że będą cię atakowali jeszcze gwałtowniej ze wszystkich stron. Zaszczują cię. Zobaczysz …

– Co mi radzisz?

– Co ja ci mogę radzić. Może zajął byś się czymś konkretnym zamiast wspominać tylko to, co było.

– I kto to mówi.

– Nie wiem, może otwórz zakład pogrzebowy, po tym co się stało …

– Oszalałaś kobieto! Chcesz, abym pozostawał nieczysty do końca życia.

– Nie wiem, tylko głośno myślę. A może uzdrawianie? Trzeba się przekonać, czy masz taką moc.

– Lepiej nie myśl – powiedział Łazarz i poszedł przed siebie. Długo błąkał się po okolicy, aż odnalazł drzewo, na którym  powiesił się Judasz. Obejmował dłońmi  gałęzie, jakby chciał sprawdzić ich wytrzymałość.

– Nie, to byłoby zbyt proste – powiedział. Podniósł z ziemi kamień i rzucił nim w kierunku piejącego po raz drugi koguta, który podskoczył, by następnie popędzić na złamanie karku.