Jazz – Pieśni
Blues Koheleta
Kohelet był pierwszym bluesmanem,
ministrantem wiatru posądzanym o skłonności
do przesady
i nadmiernych dryblingów pomiędzy życiem
a śmiercią.
Kohelet z prochu układający
ikebanę
marności nad marnościami
był pierwszym bluesmanem śpiewającym:
„Hospodi pomiłuj!”
Blues Eliasza
„oto zjawił się wóz ognisty
wraz z rumakami ognistymi
i rozdzielił obydwóch:
a Eliasz wśród wichru
wstąpił do niebios”.
2 Krl 2, 11-13
Eliasz wkłada klucz ptaków do stacyjki rydwanu
Przekręca wieczko słońca. Napręża się cięciwa tęczy.
Świst pejcza w powietrzu.
A duch życia znajdował się w kołach.
Dokąd prowadzą gładkie kowadła autostrad.
Pielucha mlecznej drogi susząca się na wietrze.
A duch życia znajdował się w kołach.
Podpalono już lont. Stopery mierzą czas.
Ale zanim to nastąpi. Utoczmy krwi posągom
[z Wyspy Wielkanocnej.
Nie zabliźnią się rany.
A duch życia znajdował się w kołach.
Eliasz zastanawia się, dlaczego odwrotnością LIVE
[napisanego palcem
Na zakurzonej szybie rydwanu jest EVIL.
A duch życia znajdował się w kołach.
Eliasz zamknął licznik w pożeraczu autostrad.
Laską rabarbaru wrzucając bieg, cały ten szajs zostawił
[za sobą.
A duch życia znajdował się w kołach.
Blues Joba
W tabernakulum pośrednika
jazzgot świetlówek
bluesman Job
Śpiewa wota
ogłoszeń:
Olé!
Blues Izaaka
Przecież nie jestem teologiem – myślał Izaak,
gdy ojciec przed świętami ucinał rybom łby,
zanim wypowiedziały ostatnie życzenie
i rzucał kotom na pożarcie.
Przecież nie jest teologiem – myślał Izaak,
gdy powietrze przeciął błysk noża,
i na chwilę jak noktowizor
spotkał wzrok ojca.
Blues Jessego
Willie Dixon nigdy nie czytał Izajasza,
wiedział, że blues to korzenie,
wszystko inne – owoce,
różdżka lub
odrośl.
Blues Barabasza
Została wykonana z drzewa,
podobnie jak krzyż – mówi
Barabasz drąc kartkę papieru
jak zasłonę przybytku.
Blues Jakuba (coda)
… aż ruchome
schody
w centrum handlowym
poniosą
nas
glissando
do krainy
wiecznych
łowów.
Zima w mieście
Podobno jesteśmy jak ptaki
mówi odpędzając ręką sikorki
drugą dziobie słoninkę.
Zanim odleci Parakletem
do ciepłych krajów
dworca.
Opętanie
Spadaj duchu nieczysty – powiedział w Gerazie
przez chwilę ważył w dłoniach perły
jak kobieta z obrazu Vermeera
nim rzucił przed wiersze.
Jan Paweł II słuchający Boba Dylana
(Bolonia, 1997)
„Głosem tego faceta można by szorować patelnie”.
John Updike
Słucha „Blowing the wind”
przytupuje jakby przekraczał
pięćdziesiątnicę na godzinę
w chleb zamienia
toczący się kamień
wołać będzie …
Judasz
Marlboro Country
Paznokcie do ust …
pachnąca dymem hostia
Galilejczyk skręca papierosa
– Masz ogień – pyta?
Pluje na ziemię tytoniem
będzie lepił …
Pustelnia brata Alberta
W kalatówkowej pustelni
brat Albert pochylony nad brewiarzem
szeleszczą kartki podrywane wiatrem
i Giewont w śnieżnej zamyślił się zamieci.
Ze świerków śniegiem spadają modlitwy
brat Albert wstaje, wygląda przez okno
krwawi wzdłuż wersów wodzony palec
i w kącie jak wyżły odpoczywają brązowe habity.
Pod Drogi Mlecznej cieknącym neonem
snem towarowym zasypiają kloszardzi
WIELKA NIEDŹWIEDZICA przestępuje z nogi
[na nogę.
W pustelni brata Alberta
Bóg maluje obrazy, na blejtramie życia
pędzlem miłości.
TRYPTYK OŚWIĘCIMSKI
„2% brytyjskich uczniów twierdzi, ze Auschwitz to piwo”
The Daily Telegraph
I. CYKLON B
Widowiskowa śmierć pod prysznicem jak z Hitchcocka
naga spoglądasz na durszlak, z którego już za chwilę
przybędzie CYKLON B
nucisz „kręć się kręć wrzeciono” jak tkacze
kapo Krott pokrywa twoje ramiona pianą z mydła
„LUX”
po ciele
w dół
do kratki
strumienie, rzeki rozbijają się o skały bioder piersi ostre.
II. 16670
W baraku więzień 16670
opowiada o kraju kwitnących wiśni
owocach do których dojrzewał
ojciec wraca ze szkoły w 1943
na kuchennym stole kładzie SCHULZEUGNIS
zapach farby drukarskiej z Nagasaki dotarł aż tu.
III. Franciszek Gajowniczek
Sierżant 36 pułku piechoty.
Krok do przodu
kat Bock podaje ci ręcznik
zakręca kurek od gazu
wyciera delikatnie plecy, tak jak potrafi najlepiej
sumiennie, dokładnie
do krwi.
* * *
Przeglądam podręcznik „Fachtkunde für Flaischer”
wydany w 1942 roku w Berlinie podczas gdy Benny
Goodman wysysa szpik z kości klarnetu.
Kilka lat później
poeta ocaleje, prowadzony na rzeź.
Matki Bożej Gromnicznej
„Bramy, podnieście swe szczyty
i unieście się, prastare
podwoje”.
Ps 24
Jesteś naprawdę wielki
mówi starzec zwany Symeonem
zjadając resztki Big Maca
w restauracji McDonald’s
a poza tym Bóg nie dotrzymuje swoich obietnic
tak jak dawniej.
Obsrywają cholery
mówi prorokini Anna z Dworca Centralnego
odgryza gołębiom głowy
i pije z szyi cabernet
a poza tym Bóg
nie dotrzymuje swoich obietnic
jak na Boga przystało.
Płomienie wychodzą z kościoła Wszystkich Świętych
roztapiają lutowy śnieg
tak dokładnie
tak do końca
jak hostię.
* * *
Edyta Stein karczuje słowa jak drożdże rzucane
[na wiatr
w ciszy Karmelu
Kyrieelejson, kyrieelejson
tu się nie pali drewnem – siostro Tereso Benedykto
[od Krzyża
sypią się drzazgi jazzu
Kyrieelejson, kyrieelejson
rozpalone do czerwoności werble
w ciemną noc wiary
Kyrieelejson, kyrieelejson
Dzień zaduszny
Telefon Nokia dzwoniący na cmentarzu
jak rozdarcie zasłony przybytku
tylko dzwonek z „Eine kleine nachtmusic”
wydaje się tu na miejscu, podobnie jak
słowa: „no to na razie …, pa …, pa …
muszę już kończyć …
ale zanim zadzwoni trzeci raz
nastąpi zaparcie się Piotra.
NAZCA
Jeśli śmierć jest zdjęciem płaszcza
próżno szukasz ptaka, który na grobie
twoich bliskich uwił gniazdo.
To raczej dowód, numerek z szatni,
że życie się zmienia, nie kończy.
Tylko córka rysuje na piasku figury ptaka
zupełnie jak te, z płaskowyżu
Nazca.
Gody w Piorunowie*
Ojcze, nie mają już coca-coli – mówi córka.
Cóż mnie i tobie do tego
Stągwie napełniam wodą
do pełna.
Niebo przybiera kolor gencjany.
Zanosi się na burzę.
Czekam.
*Piorunów – miejscowość przy trasie Warszawa-Poznań
W Betani
Żonie
Robisz jam session sałatki, a potem
Namaszczona kremem odżywczym na nocean
negrospiritualsów, jak kobieta z Betanii. Patrz, to
Charon się zatrzymał na poboczu drogi, drzwi otworzył
ogniomistrz Heraklit. Pod kurhanem pościeli, włosów siklawą,
zrywając nenufary piersi, zasypiam obok kamieniem
odrzuconym rano.
W Getsemani
Kim był mężczyzna z czternastego rozdziału Ewangelii św. Marka,
uciekający z Getsemani szybciej niż bolidy liści,
gdy nadchodził folksdojcz nocy,
pod batutą drzew oliwnych.
Jeszcze nie wszystko stracone, mogę się zatrzymać.
* * *
Czytam kipu deszczu
liczę pociągi przejeżdżające przez noc
kruchą jak skrucha Ali Agcy
zdążę jeszcze wyglansować odświętne buty
i zasnąć
———————————————————
pierwszy śnieg spadł nad ranem
Toccata i fuga e-mail
św. Paweł surfuje pop internecie
Sedes brzmi jak imię greckiego boga,
pisane Wielką Literą.
Wysyła pierwszego maila
do Koryntian,
jak Piotr
tonie …
Ktoś z kaplicy Sykstyńskiej
dotyka palcem
reset …
ucisza burzę.
Szrot
Jezus jeździłby hummerem sprawdzonym podczas
wypędzenia kupców ze świątyni oraz operacji Pustynna
Burza w Iraku – w drodze wyjątku – terenowym jeepem
z napędem na cztery koła, przekonują amerykańskie
reklamy. W szrocie spotkałby Kefasa, zwanego rybakiem
części, który rzucił wszystko w diabły, aby 4×4 zamienić
na sandały z jednym rzemieniem.
Wjazd Chrystusa do Nowego Jorku w Niedzielę Palmową przed południem
I.
– Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, robak toczy Wielkie Jabłko. Przygotujcie mi Wielki Wóz, którego jeszcze nikt nie prowadził – rzekła do dwóch uczniów wychodzących z delikatesów – abym mógł wjechać do tego miasta, i wskazał na Empire State Building. Gdyby ktoś zapytał odpowiedzcie: Pan potrzebuje, ale zaraz odeśle. Zza zakrętu 6th Avenue wyłoniła się limuzyna. „Mogę podwieźć” – zaproponował taksówkarz. Zaparkował pod napisem „Nawet nie myśl, żeby tu parkować”, mówiąc: „to szabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu”. Kamery na Trafalgar Square każdy jego ruch przekazywały do sieci, w którą odtąd łowiono nie ryby, lecz ludzi. „Krzyż, podobnie jak teczka, powinien być ergonomiczny, mieć wgłębienia w miejscach ramion, pięt i pośladków – radzili biznesmeni – a najlepiej gdyby miał uchwyt”. Zieleń banknotów rzucanych pod nogi jak gałązki palmowe.
II.
Gdy wjechał do Nowego Jorku, poruszyło się całe miasto i ustał szmer klimatyzatorów. Neony na Broadwayu przypominały promienie z obrazu „Jezu Ufam Tobie”. Ogromny tłum urzędników rozpościerał swe okrycia z najlepszych sklepów na drodze, przed prowadzonym przez Niego samochodem, śpiewając:
– Hossa, hossanna, hossa, hossanna.
Nie zabrakło płaczących niewiast z Harlemu:
– działa zaledwie od trzech lat, a już jest popularniejszy od Johna Lennona, wątpiących kurierów na rowerach:
– spotkałem go w okolicach Bronksu, gdy rzucał słońcem za trzy punkty.
Widziałem Barabasza – mówił sprzedawca popcornu – zwolnionego za dobre sprawowanie z Sing-Sing. Szedł ulicami Chinatown nucąc „Błękitną rapsodię” Gershwina, gdy rolety butików opadały z trzaskiem jak zasłona przybytku.
Tylko faryzeusze z Wall Street, poprawiając kciukami szelki, wznosili okrzyki:
– Bessa, bessanna, bessa, bessanna.
– Krra, krach, krrach –wtórowały im kruki w Central Parku.