Facet z korbą
Jeśli w mojej pamięci przetrwa obraz Bohdana Łazuki, to będzie to scena z filmu „Nie lubię poniedziałku” z 1971 r., gdzie grał trochę podciętego jegomościa, który po nocnej imprezie idzie wzdłuż torów tramwajowych jedną z warszawskich ulic z korbą w ręku. W tle piękny Triumph Spitfire.
Uproszczenie? Oczywiście, ale każdy ma prawo do swojego obrazu Bohdana Łazuki – mieszkańca Gminy Grodzisk Mazowiecki. Dla jednych będzie piosenkarzem, dla drugich aktorem, dla trzecich kabareciarzem, a jeszcze dla innych wszystkim po trochu.
Chciał zostać saksofonistą, a został aktorem. Koledzy wybili mu z głowy dmuchanie w rurę. Od początku swojej kariery poruszał się w kilku obszarach: teatru, filmu, kabaretu i piosenki. W piosence zawsze cenił Franka Sinatrę, choć zastrzegał się, że nim nie jest. W aktorstwie ceni Anthony Hopkinsa. Swego czasu Łazuka wsławił się, że w Cleveland w Stanach Zjednoczonych zastąpił podczas koncertu właśnie niedysponowanego Franka Sinatrę, a ten zrewanżował się zdjęciem z podpisem. W ubiegłym roku za przykładem Sinatry i Aznavoura nagrał bardzo dobrze przyjętą płytę z duetami „Nocny Bohdan”. Śpiewa m.in. z Maciejem Maleńczukiem, Miką Urbaniak, Natalią Niemen, a także z Dodą.
W pierwszym dokumentalnym filmie o Bohdanie Łazuce „Łazuka – dzieckiem podszyty”, który miał premierę w grodziskim Centrum Kultury, pianista Czesław Majewski mówi, że „Łazuka zaprzecza tezie, że alkohol niszczy mózg”. W książce o przewrotnym tytule „Przypuszczam, że wątpię” B. Łazuka przyznaje, że w Grodzisku ma grupę fanów na deptaku, którzy zaczepiają go prosząc o pieniądze na piwko. Dzięki temu czuje się tu, jak na Trakcie Królewskim w Warszawie.
Ile bym dał żeby także dzisiaj zobaczyć Bohdana Łazukę idącego z korbą wzdłuż nieistniejących torów kolejki WKD na ulicy 11 listopada do cukierni Edwarda Błaszczyka. Ale to se ne vrati. Pozostaje uruchomić wyobraźnię.