W obiektywie Andrzeja Kucharskiego
W dobie zdjęć robionych „z rąsi”, „na kiju”, czy jak ktoś woli selfie, fotografie Andrzeja Kucharskiego wyglądają niczym z innej planety. Gdy w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku rozpoczynał swoją przygodę z fotografią nawet nie przypuszczał, że obecnie ekstremalne selfie może być niebezpieczne, czego przykładem śmierć młodego chłopaka na jednym z warszawskich mostów i Australijki na skale w Norwegii. Słowo „selfie” parę lat temu Oxford English Dictionary ogłosił „słowem roku”. A tymczasem fotografie Andrzeja Kucharskiego uczą innego patrzenia na ludzi i przyrodę. Okazuje się, że nie trzeba jechać na koniec świata, aby zrobić interesujące zdjęcie. Mogą to być np. tereny byłej fabryki grzejników w Grodzisku. Zdjęcia A. Kucharskiego są wynikiem cierpliwości autora, czasami długiego czekania na odpowiednie światło, ale także spostrzegawczości i umiejętności wyboru właściwego fragmentu.
Zamiłowanie Andrzeja do fotografii wpisuje się w długie i piękne tradycje ruchu fotograficznego w Grodzisku sięgające 1945 roku. Sekcja fotograficzna kierowana od początku przez Stefana Deptuszewskiego organizowała wtedy wystawy i konkursy lokalne oraz ogólnopolskie.
Wielu mieszkańców Grodziska wspomina do dzisiaj Szczepana Brozycha rozstawiającego sztalugi w różnych częściach miasta. Andrzej Kucharski nie posługuje się pędzlem, ale aparatem fotograficznym. Należy do krajobrazu miasta, a miasto należy do niego.
Pierwszą wystawę miał w 1976 r. w grodziskim Klubie „Opty”, potem zdjęcia z Indii prezentował m.in. w MPiKu na Nowym Świecie. Pracował jako instruktor fotografii. Od 1995 r. jest członkiem Związku Polskich Fotografików Przyrodniczych.