Z prądem czy pod prąd?

W ostatnim numerze miesięcznika „Nowe Książki”(nr 7-8/2023), ukazała się recenzja najnowszej książki Sławomira Sadowskiego, powieści „K+M+B”. „Co kryje się za wyborem dość specyficznej formy opowieści?” Kim są tytułowi bohaterowie? Czytelnik ma do czynienia z przypowieścią czy z prozą środowiskową? To tylko niektóre pytania, które prowokuje Sadowski” – stwierdza autor recenzji Andrzej Juchniewicz.

I dalej zauważa: „Być może jego zamiarem było opisanie losów osób wykonujących pracę, która męczy i fascynuje jednocześnie. Jej niezaprzeczalnymi atutami są możliwość przemieszczania się i poznawania nowych miejsc. Bycie gdzie indziej (choćby chwilowo) jest przywilejem niewielu, dlatego kierowców i autostopowiczów należy traktować jako wybrańców. Ich życie nie podlega regułom obowiązującym innych, są do pewnego stopnia wolni i niezależni. Choć bywają narażeni na niebezpieczeństwa, to jednak rekompensatą za niedogodności i zagrożenia są jest możliwość przemieszczania nieznanych krain i miejscowości”.

Najciekawszym i najbardziej zaskakującym elementem prozy Sadowskiego jest balansowanie na granicy dosłowności i umowności – stwierdza A. Juchniewicz. Główni bohaterowie raz podróżują po świecie, innym razem są w Polsce. Ta niekonsekwencja bywa zaletą, bo sprawia, że wszelkie granice stają się umowne. Bywa, że autor opisuje polskie miasto jako odpowiednik zagranicznego, jednak częściej trudno ustalić, czy podróżujący przekraczają granice innych państw, czy przemieszczają się w obrębie granic Polski.

Na pytanie zadane w tytule recenzji, autor powieści odpowiada, że idzie zdecydowanie pod prąd.