Dyplomacja i poezja w cieniu wojny

W ramach cyklu Milanowska Przestrzeń Słowa, Milanowskie Towarzystwo Letnicze zorganizowało w Wilii Waleria spotkanie autorskie z Krzysztofem Sawickim – poetą i dyplomatą.

Jest absolwentem Liceum Ogólnokształcącego w Milanówku. Dzięki swojej nauczycielce języka polskiego Annie Szadkowskiej trafił na Katolicki Uniwersytet Lubelski, gdzie studiował polonistykę. W czasie studiów nawiązał pierwsze kontakty ze środowiskiem opozycji demokratycznej. Na placówkach dyplomatycznych, m.in. w Moskwie, Ałmaty, we Lwowie, Mińsku, Kaliningradzie i w Łucku spędził trzydzieści lat. Obserwował rozpad Związku Radzieckiego, ale najwięcej satysfakcji sprawiła mu praca na Ukrainie. Tam m.in. organizował pierwszy polsko-ukraiński festiwal jazzowy „JazzBez”. Przyznaje, że od początku agresji Rosji na Ukrainę, gdy był konsulem we Lwowie, wojna ta zalazła mu za skórę, a nawet się z nią zrósł. Sporo wierszy napisał i opatrzył podpisem „z serii wojennej, która rośnie i rośnie”. Takie są też wiersze z tomiku „Wojna i niekoniecznie pokój”. A wiersze zaczął pisać stosunkowo późno, bo w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Z Drohobyczem i Bruno Schulzem, jak przyznaje w jednym z wierszy, łączy go tęsknota za przytuleniem. Jest również piewcą Don Kichota, który przewija się przez jego twórczość. Na pytanie: dlaczego Ukraina odpowiada: „jeśli chcemy mieć fajnego sąsiada, do którego można wpaść i pogadać, a kiedy jest wojna to pomagać”. Do dzisiaj ma słabość do bluesa i harmonijki istnej, co potwierdził podczas wieczoru autorskiego.