Panny mądre i głupie

 

Na kobiety stojące przy trasie nie mówi się

dziwki, qurwy ani lafiryndy czy łajzy

raczej hetery lub panny niemądre,

którym zabrakło oliwy do lampek.

 

A mądre, co się stało z mądrymi?

świecą lampkami jak neony, wskazując

kierowcom drogę do domu –  tłumaczy ojciec

wchodząc w zakręt ostry

jak nigdy dotąd.

 

Ostatnia wieczerza

 

bardziej interesuje mnie to, co było potem

ktoś musiał zmyć naczynia i posprzątać po dwunastu chłopa

może wrzasnął jak w mlecznym barze

samoobsługa, tu nie ma służących

bo nie było plastikowych kubeczków

zmywarki i brzęku tłuczonego szkła

oraz słów: nie przejmuj się kochanie,

to na szczęście

bo każda wieczerza może być ostatnia.

 

*         *         *

 

Eric Clapton jest bogiem

ktoś napisał w londyńskim metrze

raczej Abrahamem

zdążającym z synem do ziemi Moria Manhattanu

 

gdy byli już blisko zapytał Izaak

ojcze mamy Fendera na rozpałkę,

którego niesiesz przewieszonego przez ramię,

a gdzie jagnię?

 

po czym poleciał Izaak z okna na 53 piętrze

apartamentowca jak bumerang, co nie powraca

 

Eric Clapton nie jest bogiem

widziano go na plaży

przyzwyczajał się do piasku

 

Autostopowicz do Emaus

 

jeszcze będziemy chodzić po morzach i oceanach

odchodzić od zmysłów, ale na tyle blisko

żeby wrócić i nie zgubić się w niuansach

na środku Atlantyku wypijemy szampana

obejdziemy Przylądek Horn, chociaż wolałbym

saksofon jerychoński i Dobrej Nadziei, co ostatnia

pod stopami poczujemy ławice ryb

w feerii świateł na podwodnych autostradach

 

jeszcze będziemy chodzić po morzach i oceanach

zamiast stać z napisem Emaus jak autostopowicz

żądlony przez szerszenie myśli na poboczu drogi,

z których każde może być śmiertelne

 

*         *         *

 

Józef z Arymatei

ustępuje miejsca w pociągu

nie wiem czy siadać

 

Niedziela (na) palmowa

 

mówisz, że spałem jak zabity

co może być prawdą

i krzyczałem przez sen,

jak ptaki w locie:

szybciej, szybciej, uciekajmy

przed transfuzją światła

z jednej półkuli na drugą

trepanacją globu

 

gdy się budzę

w ręku trzymasz

królika stanika

żeby skruszał

jak grzechotnik

pod stopą

niewiasty

 

Szwedzkie meble (samotność)

 

człowiek dał nazwy zwierzętom

Szwedzi poszli krok dalej

nadali imiona męskie meblom

czasami gdy gęby nie ma do kogo otworzyć

wystarczy usiąść na barowym stołku Wolfgangu i Franklinie

i pogadać z krzesłami Martinem i Patrykiem

 

Noe wypuszcza drona

 

gdy po czterdziestu dniach

dobiegło końca staccato deszczu

i umilkł rottweiler burzy

stało się jasne, że nic już nie będzie tak jak dawniej,

gdy dron przyniósł w szponach martwą gołębicę

wypuszczoną na Regina Coeli przed tygodniem,

zamiast filmu, którego i tak

nikt by nie oglądał ani nie zrozumiał

bez napisu

the end

na początku

 

Zoom

 

Japonka idzie ulicą

wpatruje się w wyświetlacz GPS

satelity i prawo moralne

 

Wracam do domu przez las

rozpoznaję łajno łosia

i ślady jego zębów na drzewach

 

konstelacje samochodów nade mną

jesteś u celu

 

Last minute

 

stara kobieta zbiera katalogi biur podróży

przegląda w zimowe wieczory przy herbatce

w piecu jak kostnicy buzują wspomnienia

o dzieciach, co poszły w świat

i nie była to sagrada familia

latem podlewa pelargonie

na costa del sol balkonu

czeka na listonosza z emeryturą all inclusive

na via dolorosa jeszcze nie wstąpiła

wierzy, że bogowie Olimpu będą łaskawi

anioł śmierci przybędzie fly and drive

nieprędko, a nie tak jak po sąsiadkę

last minute

 

Casablanca II

 

kobieta wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia

w szybie pociągu szuka swojego odbicia

podkręca rzęsy nakłada szminkę

aby ją zostawić na filiżance

 

mężczyzna na peronie wierzy w miłość do ostatniego

i porno-shopy otwarte całą dobę

spluwa na tory koroduje

rzuca niedopałek między koła

pociągu krzeszącego iskry

nie wyobraża sobie Humphreya Bogarta

z elektronicznym papierosem

wagony przesuwają się jak paciorki różańca

o godzinę śmierci naszej krócej

 

*         *         *

na jego miejscu dnia trzeciego

poszedłbym najpierw do Piłata

i powiedział hej człowieku oto jestem

co zrobiłeś najlepszego

pokazał gest Kozakiewicza

albo przytargał kamień

i tak prosto w stopę rzucił

kilka fuck off na odchodne

ale może nie lubił wracać w te same miejsca

umarłym zostawił grzebanie umarłych

za życia

 

*         *         *

 

mężczyzna zacina się przy goleniu

strzępami papierowego ręcznika tamuje krew

przegląda się w lustrze, co zapamiętało wszystkie twarze

i ruchy tektoniczne powiek

z przebitego boku nic nie wypływa

 

Jesień

 

liść klonu

krążownik szos

na niebie

z piskiem wiatru zawraca

rzekę

 

Przyciąganie ziemskie

 

najmocniej jesienią

ziemia przyciąga sprawy, co na głowie,

głowy i ludzi przybitych, jak do brzegu statek,

złapane w światła reflektorów niczym zając twarze,

z drzewa wiadomości w telewizorze, którym

daję się wykrzyczeć zanim je pochłonie

ziemskie przyciąganie, batyskaf zejdzie na samo dno rozpaczy,

klekotać będą jak amen w pacierzu bociany

 

*         *         *

 

kobieta kąpie dziecko

jeszcze nie chodzi

a już raczkuje na wodzie

 

Matka Judasza

 

Judasz też miał matkę,

której zwiastowano przyszłość

głowę do interesów wyssaną

z mlekiem – mówiły kumoszki i ojca

może za dużo nadużywał

wina i bił go po dupie,

ale to dobry chłopiec

zastanawia się i siada na progu

izby z całunem rąk na spódnicy

czeka z wieczerzą wcale nie ostatnią

jak na zbawienie

tego dnia ujadał wiatr

nie był głodny

matka Judasza zatyka uszy,

gdy dzwony wzywają na

rezurekcję